piątek, 19 kwietnia 2013

Zła wiadomość :((

Hej... Nie wiem dokładnie od czego by tu zacząć, ale w końcu trzeba. Na razie rezygnuję z tego bloga. Dlaczego? Nie nadążam, po drugie nie mam wenty twórczej. Mam inne blogi i na razie muszę się skupić na nich. Przykro mi :( Kiedyś jeszcze wrócę, obiecuję ! :)

Pozdrowienia , Ruth :*

niedziela, 24 marca 2013

Chapter 003

Dziękuję Wam serdecznie kochani za te wszystkie komentarze . ;) 
Jak widzicie, już jedną zmyło, więc zostałam tu sama . :* Szczerze mówiąc, tak mi będzie lepiej . ;) Poza tym, teraz przynajmniej mogę sama decydować o wydarzeniach . :) No więc zostałam sama, trochę szkoda, ale cóż .:) Nikt nie mówił, że będzie łatwo . :) Mam nadzieję, że będę wystarczająco dobra . ;) No co ja gadam, ja jestem świetna .<3 
Jeszcze raz dziękuję . :)
(Ah ta moja skromność. :3 Wybaczcie)

_______________________________________________

Doszłyśmy na próbę w idealnym czasie. Wszyscy byli w środku i najwyraźniej na nas czekali.  
   To urocze, tu w sali tanecznej nikt nie przejmuje się jak go ludzie widzą, bo tańcząc wszyscy jesteśmy równi.
-No to zaczynamy.- powiedziała do mnie Diana.
-Już tańczę maleńka. -zwróciłam się do niej i zaczęłam tańczyć układ do hip-hopu, który właśnie ćwiczymy. 
  W moje ślady poszła reszta grupy. Trenerka zaczęła dokładać nowe kroki. Po chwili zaczęłam łączyć wszystko w całość i przyznam ,że wychodziło to całkiem,całkiem. Nie wiedziałam, że tak świetnie może iść mi taniec, zwłaszcza dzisiaj po wszystkich nie miłych zdarzeniach.
   Po próbie, wszyscy wyszli, oprócz mnie, dlatego pani Freack kazała zamknąć mi salę. Chciałam jeszcze sobie posiedzieć i potańczyć przy rurze, przed lustrem. Wyjęłam swojego kolowego iPhone. Moja obudowa była w czarno-czerwoną kratkę. Przywiązałam się jedną nogą do rury , a całe swoje ciało odchyliłam, moje plecy delikatnie się wygięły. Zdjęłam jeszcze czapkę i rzuciłam gdzieś na bok. Spojrzałam w lustro i zrobiłam sobie zdjęcie. Uśmiechnęłam się do swojego odbicia w nim.

  Nagle usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Aż podskoczyłam ze strachu i stanęłam na równe nogi. Przyznam, że nikogo tu nie widziałam, ale jednak się trochę tego bałam. Dochodziła piąta, ale co z tego, że jest jasno, jak nawet największy szmer może mnie wystraszyć.
-Nie poszłaś? - usłyszałam głos. Nie znałam tego głosu. Odwróciłam się.
-O Boże.. Wystraszyłeś mnie.
-Wybacz. Co tu robisz tak późno.. Ruth?
-Wiesz, Twoja mama pozwoliła mi zostać dłużej, ale kazała zamknąć salę, a ty?
-Ja? Ja właśnie wybierałem się do domu, mama kazała mi posprzątać po sobie, bo pozostawiłem bałagan w jej biurze jak jadłem.. No ale cóż, mam na imię Jerry. - chłopak wziął mnie za rękę i pocałował w dłoń. Aż się rozpłynęłam wewnętrznie. A więc to ten Jerry, sławny Jerry Freack, co podobno mnie obserwuje. Ale spoko, ja nic nie wiem, okay? Nic  nie wiem, że mu się najprawdopodobniej podobam. Będę tajemnicza i będę zgrywać mało dostępną. Tak jak to zawsze robię. Był to chłopak o ładnie wyrzeźbionym ciele, czarnych, półdługich włosach typu Bieber i śnieżnobiałym uśmiechu, bardzo wysoki z wzrostu. Czarował mnie swoim urokiem.
-Masz ochotę na kawę? - spytał.
-Zapraszasz mnie? - odpowiedziałam pytaniem.
-Mam ochotę Cię bliżej poznać, więc.. Tak, zapraszam Cię i stawiam dobre latte w Starbucks Coffee. Zgadzasz się? Bo wiesz, ja już się dawno tak zastanawiałem,żeby Cię zaczepić, niestety wciąż nie miałem odwagi, albo jak już nie tchórzyłem, to nie mogłem Cię znaleźć.. Psotka z Ciebie.
-Daj spokój. Mogłeś od razu spytać. Nikim nie gardzę. - posłałam mu słodki uśmiech, a on go odwzajemnił.
   Poszłam szybko włożyć moją bejsbolówkę i wygodne buty, po czym wróciłam do Jerrego. Czekał już na zewnątrz. Zamknął pewnie za mnie salę.

__________________________________
No to do następnego i przepraszam Was, że taki nudny i krótki, no ale cóż zrobić :)
 Pamiętajcie o zasadzie: 20 komentarzy = next 
Czytasz? Komentuj ! I proszę o dodawanie się do obserwujących. Za wszystko się odwdzięczam :*



poniedziałek, 11 marca 2013

Chapter 002


    -Ratunku ! On mnie molestuje! Na pomoc! Zboczeniec! Zboczeniec! - krzyczałam w niebogłosy, niestety wiedziałam, że nikt nie był w stanie usłyszeć mojego głosu i mi pomóc, aż nagle usłyszałam,że ktoś przyszedł mi z pomocą.
-Nie słyszałeś? Puść ją! - krzyknął mój wybawca. Może nie był to idealny moment,ale zauważyłam ,że ma śliczny głos.  Nie mogłam obrócić głowy by zobaczyć twarz osoby,która usiłowała mi pomóc.
    Poczułam ,ze napastnik puścił moje ramię. Nie zważając na nic zaczęłam biec przed siebi
e. Chłopak mnie jeszcze gonil, ale Ja pod wpywem strachu po prostu czułam potrzebę ucieczki. Wolałabym juz nigdy nie spotkać się twarzą w twarz z takim niebezpieczeństwem.
   Poszłam jak najszybciej do tego supermarketu.  Nie oglądałam się na boki, chyba zgubiłam tę osobę. Tam już byłam uspokojona i nie myślałam o tym co się stało. W spokoju wybrałam wszystkie potrzebne mi produkty i zapłaciłam kartą przy kasie. Rodzice obiecali ze będą mi wpłacać pieniądze. Dobrze ze to robią na razie, inaczej z tego mojego wynagrodzenia nie wyżyję. Z pełną siatką     Wróciłam do domu, jednak inną ścieżką. Nie miałam zamiaru tamtędy wracać, o nie, nie miałam zamiar
u się narażać. Dochodziła godzina 12, a ja nadal nie wiem co będę robić przez ten czas.
   Weszłam do mieszkania i porządnie zakluczyłam drzwi. Dwa razy sprawdziłam, czy na pewno dobrze je zamknęłam. Niby niebezpieczeństwo już minęło, no ale jak to się mówi: bezpieczeństwa nigdy za wiele. Położyłam zakupy na stolę. Usiadła na krześle i wzięłam kilka głębokich oddechów. Nagle zadzwoniła moja komorka. Otrząsnęłam się i odebrałam nie patrząc na wyświetlacz dokładnie.
- Halo?
- Hej Ruth, pójdziemy razem na
próbę? - w słuchawce usłyszałam głos mojej towarzyszki z zespołu, Diany. No tak, dzisiaj próba, zupełnie zapomniałam.
- O której ta próba? Kompletnie zapomniałam.
- Za godzinę. Przyjdę po ciebie za pół godziny, dobrze?
- No jasne. - mruknęłam.
- No to na razie. - dziewczyna szybko się rozłączyła zanim zdążyłam jej odpowiedzieć. W pośpiechu pobiegłam Na górę do swojego pokoju, z szafy wygrzebałam legginsy w paski i białą bluzkę z napisem "SWAGGIE", na któ
rą włożyłam jeszcze niebieską bejsbolowke. Na nogi jeszcze ubrałam swoje białe All Stars'y,  usytuowałam modną czapkę OBEY na swoich puszystych, kręconych włosach. 

 
   Usiadłam w salonie i włączyłam na chwilę radio, żeby poczekać na Dianę. Przypomniała mi się sytuacja sprzed godziny. Dodało mi tamto wydarzenie trochę adrenaliny. Wciąż zastanawiałam się kim był ten chłopak, który mi pomóg. Wykazał się dużą bohaterskością, zamiast udawać, że nic nie słyszy. Nie wiem dlaczego uciekłam, wiem, że byłam bardzo w tamtej chwili wystraszona. Był to na pewno młody chłopak, gdyż poznałam po głosie. Nie sądziłam, że może mi tak jego głos utkwić w pamięci. Nie sądziłam w ogóle, że zdołam to odtworzyć. Niby ludzi tak się nie zapamiętuje, ale ja wiedziałam, że to nie było ostatnie nasze spotkanie. Czuję, że to nie koniec. 
   Nagle z rozterki wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Szybko zerwałam się na równe nogi i podeszłam otworzyć.

-Hej Ruth. - Diana weszła prosto do środka - Zanim wyjdziemy muszę ci powiedzieć, że nigdy wcześniej nie byłam w Twoim mieszkaniu.
-To skąd wiesz, gdzie mnie szukać?
-Zapamiętałam adres, gdy mi kiedyś podawałaś.
-Racja, podawałam, to... Może chcesz się czegoś napić?
-Sok pomarańczowy, poproszę. - dziewczyna uśmiechnęła się. Była to blondynka o świecących, niebieskich oczach i ładnej sylwetce. Czasem zazdrościłam jej figury. Odżywiała się zdrowo, ćwiczyła, dzięki temu jest najlepsza z naszego zespołu. 

  Wzięłam dwie szklanki i nalałam nam trochę zimnego soku z lodówki. Dziewczyna usiadła na wysokim taborecie i zaczęła go sączyć. 
-Jejku jakie ty masz ładne ciałko. - powiedziałam po chwili. 

-Ciało jak ciało, nic specjalnego. - odparła z szerokim uśmiechem - Twojemu też nic nie brakuje, ty się świetnie ruszasz, widać, że taniec to Twój żywioł. 
-Zawstydzasz mnie...

-Ahh, jest jedna rzecz, miałam nic nie mówić, ale nie potrafię dochować tej tajemnicy, podobno ten chłopak z sali obok, hm.. Poznajesz Jerry'ego?
-Kojarzę. 
-Powiedział, że mu się podobasz i chciałby zaprosić cię na randkę.
-Naprawdę?
-Tak.
-Kim ten chłopak w ogóle jest, jeśli mogę spytać? 
-To syn naszej trenerki, często przychodzi i nas obserwuje.
-Nigdy tego nie zauważyłam.
-Bo ty jesteś zapatrzona pod nogi, tylko taniec widzisz, a musisz widzieć coś poza tym! Jeśli się uda, może go poderwiesz.
-Ja i podryw? Dziewczyno, zastanów się nad swoimi słowami, daleko mi do tego.

-Ja ci mogę pomóc... Ojej, już za dwadzieścia, powinnyśmy się zbierać! - dziewczyna położyłam szklankę na stole, po czym wyszła z kuchni. Zrobiłam to samo, po czym obie wyszłyśmy spacerkiem w stronę celu. 



-------------------------------------
Yey ! Ludzie dziękujemy za te 14 komentarzy pod pierwszym rozdziałem! Jesteście świetni ! .<3 Wielkie loffki,  kisski i uściski ! .:*
Ten rozdział jest mój, a teraz czekać tylko na rozdział Beci .;)
Całuski .♥

I ta sama zasada. Przynajmniej...



10 komentarzy = next 



sobota, 9 marca 2013

Chapter 001

    Poranna szarość, kubek zimnej kawy i latop. Hm, dzień jak codzień, tylko czegoś mi brakowało. Jeszcze nie wiedziałam czego, ale później na pewno się okaże.
   Jestem tylko zwykłą, osiemnastoletnią angolką, prawie nie zauważalną. Jakiś miesiąc temu wyprowadziłam się od rodziców z Telford, niewielkiego miasteczka pod Londynem. Postanowiłam po liceum już na poważnie zająć się studiami na Oxbridge, było to moje marzenie, dlatego nie zastanawiając się dłużej, wyniosłam się do Londynu. Kręcił mnie zawsze taniec, dlatego oprócz tego, że piszę artykuły do gazet naukowych, by zarobić na życie, jestem w zespole break-dancowym i tańca nowoczesnego. Jest nas tylko trójka, ale jakoś sobie radzimy. Oto powód dla którego jestem tu sama. Nie znam nikogo, a chciałabym bardzo. Czy szukam miłości? Faktycznie, może chciałabym znów być ze swoim byłym chłopakiem, ale po tym co mi zrobił, raczej bym z nim nie wytrzymała. Nie zmienił się. Choć byłam z nim dobre trzy razy. To nie było na moje siły, zwłaszcza, że to aż trzy, aż trzy razy! Święty by zwariował. Josh najwidoczniej nie był odpowiedni. Nie był mi pisany, więc teraz po rozstaniach nie szukam miłości na siłę. Jak chce, to sama się znajdzie.
   Kontynuując poranne czynności... Czyżbym o czymś zapomniała? Ah, no przecież że tak! Wstałam, umyłam się, zaparzyłam sobie kawę, o której zapomniałam... Hm, wystygła, jaka szkoda. No tak, zasiadłam do komputera i zaczęłam pisać artykuł na temat książki "O obrotach sfer niebieskich" Mikołaja Kopernika. Świetna książka.
Zauważyłam, że byłam nudną osobą, ale tryskałam życiem. Może nie niczym hydrant, ale bardziej jak durszlak..
    Znów zapomniałam, że miałam się ubrać! Gdyby nadal mieszkała z rodzicami, pierwszy ich komentarz byłby, że ledwo oczy otworzyłam i już siadam przed ekran komputera. Musiałam się cofnąć.
Wróciłam szklanymi schodami do pokoju, gdzie panował niemały nieporządek. Wszystkie ubrania jakie miałam i buty w tym także, były porozwalane po kątach. Powinnam coś z tym zrobić. Jestem wielką bałaganiarą. Podobno... Tfu.

Otworzyłam szufladę i wyjęłam jasne rurki, podwinęłam je do kostek, jaskrawą koszulę, którą później zapięłam pod samą szyję i białe trampki All star. Jeszcze włosy w łazience przeczesałam dosyć niedbale i zrobiłam codzienny make-up, i zeszłam na dół. Sądzę, że śniadanie dobrze mi zrobi.
   Wyjęłam składniki do zrobienia kanapek. Cóż innego mogłabym zjeść? W lodówce pustki, co zmusza mnie to do wyjścia po zakupy.
  NastAwiłam wodę na herbatę i usiadłam przy stoliku. Po zjedzeniu posiłku i wypiciu herbaty trzeba było uzupełnić zapasy w mojej lodówce.
   Ubrałam jeszcze czarną bluzę, która leżała na murowanym segmencie kuchni. W biegu chwyciłam torebkę, wzięłam portfel i zakluczyłam drzwi.
   Była piękna pogoda.
Słońce otulało moje ciało. Przystanęłam chwilę i przymknęłam delikatnie oczy. Promienie ogrzewały moją twarz. Po chwili poczułam delikatny powiew wiatru, który ochłodził moją twarz. Zamknięte oczy spowodowały,że pojawiły się obrazy... Byłam tam ja, wtulona w ramiona Josha. Leżałam na jego łóżku, co jakiś czas na mojej twarzy pojawiał się szeroki uśmiech. 
  Mimowolnie zaczęły mi płynąć łzy.  Otworzyłam oczy. Wytarłam je drżącą ręką . Chciałam uspokoić serce równomiernym oddychaniem, ale nic to nie dało. Przysiadłam na pobliskiej ławce i schowałam twarz w dłoniach. Słyszałam wiatr i odgłosy ludzi,którzy przechodzili obok mnie. Straciłam poczucie czasu. Nie wiem jak długo tak siedziałam.
W pewnej chwili uniosłam głowę i zauważyłam,że na ławcę,która znajdowała się naprzeciwko mnie siedziało jakiś dwóch chłopaków. Jeden z nich przykuł mój wzrok na dłużej. Blondyn ubrany zwykły, granatowy t-shirt, dzinsy i białe adidasy. Chłopak wpatrywał się w swój telefon. Nic nadzwyczajnego, a jednak coś w nim było. Coś co nie pozwoliło mi oderwać od niego wzroku. 
   Obok niego siedział chłopak z brązowymi, lokowanymi włosami. Obserwował przechodzących ludzi. Po jakimś czasie zauważyłam,że jego oczy skierowały się na mnie. 
   Loczek nachylił się do kolegi i szepnął mu coś do ucha. Blondyn podniósł głowę i spojrzał na mnie. 
Automatycznie na moich policzkach pojawiły sie rumieńce. Bez zastanowienia wstałam i ruszyłam w stronę mojego celu.


Idąc w stronę supermarketu, czułam jakby ktoś mnie obserwował, jakby wciąż szedł za mną. Nie odwracałam się, słońce zaszło, więc nie zobaczyłam cienia. Jednak gdy się odwróciłam, nikogo nie zobaczyłam. W pewnej chwili pomyślałam, że znów mam lęki. Normalne u mnie zachowanie. Jestem takim typem osoby. 
  Żeby dojść do centrum, musiałam jeszcze przebyć dobrze mi znaną, zakrytą drzewami aleję. To była moja stara trasa , którą zwykłam chodzić do samego "serca" London City. 
  Nagle poczułam szarpnięcie za moją torbę. Ktoś nie zamierzał odpuścić. Odwróciłam się, był to jakiś obleśny mężczyzna o długich, niedbałych włosach i dwudniowym zaroście. 
-Aa ! Puszczaj łotrze! Ratunku! Zboczeniec! - krzyczałam, wszystko to pod wpływem impulsu. Próbowałam się wyrwać, ale to nic nie dało. 
-Uspokój się, dziwko! Chcę tylko Twoje pieniądze! Uspokój się, powiedziałem! - ten typ zaczął mnie przerażać. Spróbowałam trochę się uspokoić, dać sobie na luz, ale to była tak krytyczna sytuacja, że raczej nie potrafiłam!

-Proszę, dam ci ile chcesz, bylebyś mnie puścił.. - skłamałam. Nie miałam zamiaru mu nic dawać, tylko skorzystać z okazji i uciec. Mężczyzna rozluźnił uścisk, ale widząc, że już zamierzam się poruszyć, złapał mnie znów za ramię. 
-Ratunku ! On mnie molestuje! Na pomoc! Zboczeniec! Zboczeniec! - krzyczałam w niebogłosy, niestety wiedziałam, że nikt nie był w stanie usłyszeć mojego głosu i mi pomóc, aż nagle... 

___________________________________________
No to mamy pierwszy rozdział! .<3

10 komentarzy = next



 
 
 

środa, 6 marca 2013

Bohaterowie

Ruth O'Calahan - rodowita angielka. Dziewczyna o wielkich ambicjach i dużym sercu. Zawsze była i jest dla wszystkich miła, dzięki czemu ma dużo znajomych i poparcia wśród nich. Czeka na miłość, lecz nie szuka jej na siłę. Londyn to jej azyl. Mieszka sama i doskwiera jej samotność, jednak to się zmieni w krótce.

Niall Horan - Irlandczyk. Członek  z zespołu One Direction. Ma jasną cerę, niebieskie oczy i blond włosy. Jest  wygadanym, słodkim i bardzo wrażliwym chłopakiem. Zbyt często przejmuje się opinią innych. Lubi grać na gitarze i wieczorami rozmawiać z przyjaciółmi. Jest wiecznie głodny i je o każdej porze dnia i nocy. Uwielbia spać całymi dniami i oglądać mecze piłki nożnej.

Harry Styles- najmłodszy członek zespołu One Direction. Jest  miłym  i czułym chłopakiem. Potrafi być romantykiem, ale kiedy trzeba umie się porządnie zabawić. Mimo , że kochają go miliony nastolatek , on nadal nie znalazł tej jednej, dla której oddałby wszystko. Lubi się wygłupiać i spędzać czas z przyjaciółmi. W każdej sytuacji potrafi rozweselić ludzi.

I inni... Później dowiecie się kim są dalsze postacie .<3